Przyjęło się, że początki historii zbawienia określa się zdrobniale:
żłóbek, gwiazdka, stajenka, dzieciątko. Trywializujemy to. Tymczasem te
święta mają być dla nas czasem dojrzałości - dania świadomej odpowiedzi
Bogu, który przychodzi. Przychodzi na świat i prowadzi nas poprzez
wszystkie tajemnice, te radosne i te bolesne, chwile szczęścia i zwykłe
szare dni. Świat jest trudny - ale ciągle pełen Boga, który promieniuje
dla nas wszystkich.
Narodził się Bóg, narodził się Król,
ku Niemu sny i marzenia płyną
ku Niemu sny i marzenia płyną
Już dzisiaj, jak co roku, w gronie najbliższych, tych których kochamy,
będziemy łamać się opłatkiem, składać sobie życzenia, z nadzieją,
ufnością i optymizmem patrząc w przyszłość, w to wszystko co czeka nas i
w te święta, i w nowym 2017 roku.
Może dla niektórych święta to przykry obowiązek albo wręcz męcząca
monotonia. Właśnie im - ale i każdemu z Was, sobie samemu również -
życzę dobrego i owocnego przeżycia tego czasu. Żeby to nie był kolejny
długi weekend, w całości zmarnowany na
(choć raz w roku usprawiedliwione) obżarstwo, symbiozę z telewizorem czy
komputerem, czy coś równie bezproduktywnego.
Bóg przychodzi do każdego z nas, czy nam się to podoba, czy nie; czy w
Niego wierzymy, czy nie. Tylko teraz od nas zależy, co z tym zrobimy. Oczywiście możemy
skończyć na zrobieniu z własnego domu, jednym słowem takiej "szopki", poprzez
przesadne przygotowania zewnętrzne, stworzenie czegoś bliżej
nieokreślonego nazywanego klimatem świąt - jednocześnie będąc zupełnie
nieprzygotowanym wewnętrznie (czyli taka wersja pt. opakowanie ładne, a w środku
pusto; piękna forma, zero treści). A możemy przygotować w domu to, co
konieczne (z umiarem), nie zapominając i przygotowując z równym
wysiłkiem siebie samych - swoje serca, to co najważniejsze; wtedy
unikniemy właśnie robienia z siebie "szopki", a sama szopka - ta
betlejemska - będzie tylko naprawdę radosnym celem, do którego w tych
dniach fizycznie, do kościołów, i duchowo, w sercu, będziemy zmierzać; ale
nie dlatego, że trzeba, przecież wypada - ale dlatego, że chcemy, że mamy taką potrzebę.
Im bardziej poznajemy i doświadczamy siebie samych, tym bardziej mamy
szansę poznać jak i również doświadczyć Boga. On przychodzi do nas w tych dniach w
najbardziej prostej, ufnej a zarazem bezbronnej postaci - takiego małego
dziecka, które nie wie, co to zło, które potrafi tylko z uśmiechem
wyciągać ręce do człowieka. Zaufanie Mu nie oznacza rozwiązania z
dnia na dzień wszystkich problemów naszego życia- ale On sam daje każdemu z nas
nadzieję, z której płynie siła i inspiracja do stawiania czoła temu, co
trudne, bolesne i czasami bardzo ciężkie. Bóg jest zawsze z nami, nikogo
z nas na krok nie odstępuje - i czasami to my sami po prostu w Niego
nie wierzymy albo nie chcemy Go zauważyć. Bo my zamiast zaufać,
współdziałać z Nim, rozmawiać a czasami i nawet kłócić - wolimy po prostu
wszystkie sukcesy przypisać sobie, a na Niego zwalić winę za całe zło
wokół nas. To nie tędy droga.
Pozwólmy się Bogu poznać i chciejmy poznać także Jego. Żeby nasza wiara i modlitwa nie była pustym recytowaniem czy oddawaniem czci obrazkom, posążkom czy innym podobiznom - ale jedynemu prawdziwemu Bogu, którego Syn przychodzi na świat, i chce wejść w życie każdego z nas, aby uczynić je i nas samych lepszymi, szczęśliwymi, spełnionymi i pełnymi nadziei. On zna nasze myśli, pragnienia i porywy serc - wystarczy tylko nie zamykać tego przed Nim, nie chcieć za wszelką cenę być panem samego siebie, a zaufać Mu i zapragnąć, aby On nas poprowadził.
Poprzez ciszy mgłę z dala słychać śpiew,
Dziś wszystkim z nas Bóg narodzi się.
_________________________________________________________________________________
Życzę Ci, abyś potrafił Go przyjąć jako Tego, który jest mądrzejszy.
Ten, który z jednej strony napełnia sensem - ale i niesamowitą prostotą.
Uczący pokory, ostrożności osądów, dostrzegania Jego w drugiej osobie,
bezinteresownej miłości, spalania się dla drugiego człowieka. Tego
wszystkiego, co tak trudno nam przychodzi - a czyni niesamowicie
szczęśliwymi.
Żeby Bóg, który do nas przychodzi w wigilijną noc, nie tylko narodził
się gdzieś tam, obok, w stajence, w bliżej nieokreślonym miejscu - ale w
naszym, Waszym sercu. I żeby świadomość Jego narodzenia, Jego miłości
do nas coś w nas zmieniła. Choć trochę.